niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 3.


Obudziłam się  jeszcze w postaci wilka. Miałam dziwne pozycje do spania. Aktualnie leżę na grzbiecie i wyciągam łapy do góry jak zdechły pies.
Wstałam i otrzepałam sierść z piasku i kawałków mchu z posłania. Zrobiłam koci grzbiet i przemieniłam się w swoją ludzką postać. Dziś zapowiada się pracowity dzień. Trzeba by zrobić jakąś listę...
Wzięłam jakiś patyk i zaczęłam bazgrać na piachu.

                      1. Ubrać się w coś " normalnego",
                      2. Zdobyć kasę,      
                      3. Kupić auto,
                      4. Kupić ubrania,
                      5. Wynająć mieszkanie,
                      6. Robić co się żywnie podoba!!

Przekręciłam głowę na bok i uśmiechnęłam się szeroko. Ostatni punkt będzie najlepszy.
Wygładziłam pomiętą starą bluzkę i spodnie, troszeczkę przypominające dzwony... Fuu... Lata dziewięćdziesiąte...
Podeszłam do starej skrzyni, w której trzymałam jakieś ubrania.
Dzwony, dzwony, sukienki z bufkami. nie lubię sukienek ale wyglądały najnormalniej.
Była długa do ziemi. Od kolan, w dół była w kolorowe paski, a w górę cytrynowo-żółta. Rękawy przy ramionach były obcisłe a idą w dół rozszerzały się, a na nadgarstkach zostały upięte gumką
Przydała by się mała zmiana. Rozłożyłam sukienkę na skalną półkę i kilkoma machnięciami miecza odcięłam części " najdziwniejsze". Teraz ubranie było całe cytrynowe. Odcięłam rękawy i część od kolan w dół.
Troszeczkę mi nie wyszło bo przód był krótszy od tyłu, ale sukienka wygląda ekstra. W skrzyni znalazłam też jakąś katanę, pasek z małą kokardką i wysokie brązowe oficerki
na płaskiej podeszwie. Zmarznę trochę po nogach ale przeżyję.
Przeczesałam niedbale ręką swoje hebanowe włosy i spojrzałam jeszcze raz na listę. :
1. Ubrać się w coś "normalnego"- skreślamy.
Za jednym pociągnięciem patyka przekreśliłam całe zadanie. Kolejne. Zdobyć kasę.
Schowki z pieniędzmi mam porozrzucane po całym świecie. Najwięcej kasy mam w Nowym Jorku, Szwajcarii i Nowym Orleanie, ale tu na obrzeżach Settel też mam skrytkę.
Zapinając katanę na wszystkie guziki i chowając pod nią mały sztylet wyszłam z jaskini porywając jeszcze Torebkę z jakimś kiczowatymi przypinkami w kształcie misiów.
Szłam powoli przedzierając się przez wysokie paprocie. W kocu dotarłam do metalowego włazu obrośniętego mchem. Oddarłam to zielone paskudztwo i weszłam do środka po drabinie. Zapaliłam pochodnie zapałkami które kiedyś tu zostawiłam i pewnym krokiem ruszyłam w głąb tunelu. Mijałam różne wgłębienia i przejścia do innych korytarze. Wreszcie dotarłam do celu. Był to ślepy zaułek wypełniony złotem, biżuterią i klejnotami.
Z uśmiechem wepchnęłam kilkanaście złotych monet  do torebki i kilka sztabek złota. Hmmm... TO teraz mam się drzeć coś w stylu " Jestem bogata!" ? Ruszyłam w drogę powrotną i wyszłam na powierzchnię.
 Znów wróciłam do jaskini i wykreśliłam kolejne z punktów.
Ruszyłam biegiem do miasta.
Teraz muszę kupić auto.  Dotarłam do Settle po dziesięciu minutach. Miasto było pełne ludzi.
Szum miasta, spaliny... Po prostu żyć nie umierać, ale nie jest źle. Byłam w gorszych miejscach, na przykład Chinach. Poszłam do najbliższego banku.
I szkoda, że nie mogliście zobaczyć miny bankiera, gdy wyłożyłam całą drogocenną zawartość mojej torby na stół i powiedziałam od niechcenia:
-Pragnę to spieniężyć.
Przysięgam, że pochłaniał wszystko oczami jak głodny wilk.
Chciał jakieś dokumenty. Na szczęście kilka lat temu załatwiłam sobie lewe papiery.
Z banku wyszłam z równym milionem w torebce i dwoma wpłaconymi na konto.
Z uśmiechem ruszyłam na podbój sklepów.
Szłam dumnym krokiem. W mieście nie było wiele do wyboru, był tylko salon Volkswagena. Weszłam do sklepu i od razu w oczy rzucił mi się biały garbus.
Z przyciemnianymi szybami. Może kupiła bym coś lepszego, ale nie chcę się rzucać w oczy, a z resztą on jest świetny.

                      *                    *                       *

 Godzina 16: 00 Siedzę w kafejce w jednym z center handlowych. Czekam na gościa, który ma w Forks kilka nowoczesnych bloków. Spędziłam tu pięć godzin. Przez ten czas nakupiłam góry ubrań. Większość znajdowała się już w bagażniku. Zdołałam się też przebrać w wygodne jeansy, buty, czarny, obcisły top na szelkach i przyjemną, ciepłą, krótką kurtkę z futrem i przy okazji pozbyłam się swojego "krawieckiego dzieła sztuki".
Założyłam nogę na nogę i pociągnęłam łyk sheyka czekoladowego. Dookoła roznosił się nieprzyjemny smród starego oleju pomieszanego z jakimś tandetnym odświeżaczem powietrza.
Nagle przez tłum ludzi zaczął się przepychać jakiś gościu w garniturze. Machał swoją aktówką jak nunczakiem, uderzając niektórych ludzi, ale akty nie były spowodowane brakiem tolerancji tylko okropną niezdarnością. Facet o mały włos nie zabił się na własnych nogach gubiąc przy tym papiery. W końcu usiał przy moim stoliku.
- Przepraszam. Można  na chwilę? Muszę wykonać telefon.- uśmiechną się lekko
Kiwnęłam głową na potwierdzenie, a facet jak na zawołanie zaczął oklepywać kieszenie marynarki.
-Mam! -powiedział radośnie, lekko speszony swoją niezdarnością. Wybrał numer i wstał od stolika odwracając się do mnie tyłem. Nagle komórka w mojej kieszeni rozwibrowała się. Spojrzałam na wyświetlacz. " Adwokat ". Uniosłam jedną brew i odebrałam.
- Słucham?
- Witam! Igor Fro z tej strony. Rozmawiam z panią Luną Wayland?- facet przeczytał moje imię i nazwisko z karteczki.
Zaśmiałam się i odłożyłam słuchawkę.
- Przepraszam?
- Nie mogę teraz rozmawiać. Klientka mi się rozłączyła.
Wstałam rozbawiona i podałam mu dłoń.
- Luna Wayland. Pan jak mniemam Igor Fro. Tak?
Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na kartkę  i uśmiechną się speszony.
- Przepraszam. Nie sądziłem, że pani jest taka młoda. Twój głos przez słuchawkę brzmi starzej.
Podniosłam jedną brew w zdziwieniu i rozbawieniu.
- To znaczy... Przepraszam.
Mężczyzna usiadł i wyciągną z aktówki kilka papierów.
- Nic się nie stało. możemy przejść do sedna sprawy?
-Tak. Przepraszam jeszcze raz najmocniej. To mój pierwszy dzień w pracy.
Uśmiechnęłam się do niego.
                              *            *              *
Cieszę się, że adwokat nie miał takich umiejętności wykonywania zleceń jak sprawność koordynacji ruchowej. Już po godzinie jechałam swoim autem z wszystkimi dokumentami i pękiem kluczy do swojego mieszkania.
Wcisnęłam pedał gazu do podłogi pomknęłam szybko przez ulice "centrum" Froks. Ponoć jest to gdzieś tu w pobliżu.
Zaczyna się już powoli ściemniać, a ja dalej nie mogę znaleźć tego głupiego bloku.
Zatrzymałam się obok jakiegoś chłopaka. Na oko może gdzieś w moim wieku. Wiem, że to złe porównanie, ale cóż.
- Hej. Nie wiesz przypadkiem gdzie znajduje się ulica Ucieczka?- Tia... ul., na której będę mieszkać nosi nazwę ucieczka, może odstraszać potencjalnych klientów...
Chłopak zagapił się gdzieś. Śledziłam jego wzrok aż dotarłam na moje nogi.
- Ehh.. poszukam jakiegoś bardziej rozwiniętego psychicznie przechodnia.
Zaczęłam zamykać okno.
- Nie! Nie! Mam na imię Mike Newton. Wiem gdzie to jest. Musisz pojechać w kierunku kina. To jest druga ulica przy lesie obok budynku szkoły.
- Dzięki.- Powiedziałam nie zaszczycając go spojrzeniem i zamknęłam okno ruszając z miejsca.
Po krótkim czasie minęłam szkołę, a potem odnalazłam ulicę Ucieczki.
Nie było tu za dużo domów. Wręcz jeden wysoki nowoczesny blok, kilka kiosków, szkoła przy równoległej ulicy i kilka domów mieszkalnych.
Zaparkowałam na parkingu. Po czym z walizkami, które wypełniłam ubraniami  ruszyłam w stronę wejścia.
Popchnęłam drzwi nogą i weszłam do środka bloku. Okręciłam się dookoła oglądając całe wnętrze było pięknie. Zrobiłam kilka kroków w tył zagłębiając się w pomieszczenie, gdy nagle wpadłam na kogoś.
Walizki wypadły mi z rąk, a ja wylądowałam na ziemi przygnieciona czyimś ciałem.
Był to chłopak. Ładny chłopak. Umięśniony, ale w idealnych proporcjach. Miał dłuższe czarne włos, miły wyraz twarzy i duże hipnotyzujące zielone oczy. Prawie stykaliśmy się nosami, a wokół nas fruwał kartki. Uśmiechnęłam się skrępowana, próbując wstać, ale chłopak nawet się nie ruszył. Patrzył na mnie hipnotyzującym spojrzeniem, pożerając to, co widzi, jakby chciał wryć to sobie w pamięć na stałe. Ja mimowolnie gapiłam się na niego, a w moim sercu poruszyło się „coś”.
Zarumieniłam się i popchnęłam go lekko ręką w klatkę piersiową.
Chłopak jakby obudzony z transu podniósł się i pomógł mi wstać.
- Przepraszam. Niezdara ze mnie.- zaczęłam zbierać kartki z ziemi.
- Nic się nie stało. To moja wina. Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy.- jego głos miło otulił moje umysł.- Luka Chatterbox
- Luna Wayland.- odwzajemniałam uśmiech i powróciła do zbierania kartek.
Od niechcenia spojrzałam na jedną. Był to obraz namalowany pastelami. Zachodzące słońce i woda. Kolejny był wykonany ołówkiem. Przedstawiał konie w biegu.
- Śliczne. Rysujesz?- podałam mu stertę obrazków.
- Tak.- powiedział zawstydzony.- chodzę do tutejszego liceum na profil „plastyczny”.
Zaczęłam zbierać dalej. Czułam na sobie jego wzrok.
Wyprostowałam się i spojrzałam na niego. Sterta jego rysunków sięgała mu już do ramion.
-Pomóc ci?
- Jak możesz. Był bym bardzo wdzięczny. –uśmiechną się.- chodź za mną.
Chłopak wstał próbując otworzyć drzwi nogą.
- Może ja spróbuję.- Wyprzedziłam go i przytrzymałam papiery jedną ręką a drugą otworzyłam przed nim drzwi.
Luka uważając by niczego nie upuścić poprowadził mnie w kierunku czarnego forda mustanga. U chłopak ma gust.
- Ehhh… mamy problem.
- Mamy?- podniosłam jedną brew.
- Mam kluczyki w kieszeni kurtki.- przerwał- wyciągniesz?
Podeszłam do niego powoli. Włożyłam rękę w kieszeń jego skórzanej kurtki.
- Tu nic nie ma.- powiedziałam znów przeszukując tą samą kieszeń.
- To zobacz do drugiej.
- Tu też nie ma.
- Wrr… Gdzie je ja cholera zostawiłem. Wiem! W wewnętrznej kieszeni kurtki.
Zaczęłam się przesuwać, próbując ominąć stertę papierów.
W końcu przedarłam się do suwaka i rozpięłam go docierając do kieszeni w środku. Otarłam się przez przypadek wierzchem dłoni o jego tors ukryty pod czarną koszulką. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wreszcie pomimo, utrudnień, wyciągnęłam kluczyki. Pomachałam mu nimi przed nosem i przegryzłam wargę rozbawiona. Nacisnęłam przycisk i rozległo się ciche piknięcie obwieszczające, że auto zostało otwarte.
Otworzyłam bagażnik i włożyłam tam kartki podobnie jak Luka.
 - Miło było cię poznać. I dziękuję ci bardo za pomoc.- uśmiechną się szeroko i podał mi rękę.
- Mi też było miło poznać i nie ma, za co.- odwzajemniałam oba gesty i ruszyłam do bloku.
Weszłam do holu. Moje walizki stały przy schodach.
Luka musiał je postawić na bok, gdy nie patrzyłam. Otworzyłam rączki i pociągnęłam je za sobą po schodach. Miarowe stukanie rozbrzmiewał w korytarzu.
Numer mojego mieszkania to 86. Znudzona wchodziłam na każde piętro: 1, 2, 3, 4 i 5!
Na samej górze. Odnalazłam drzwi i otworzyłam je.
Od razu uderzył mnie silny zapach nowości. Wprost przede mną rozciągał się ogromny salon połączony z jadalnią i kuchnią.
Przestrzennie, jasno, przytulnie i miło, a z okna widać było zabójczy zachód słońca. Takimi przymiotnikami mogłabym opisać to pomieszczenie.
 Moją uwagę przykuło małe wiadereczko z lekko już roztopionym lodem i butelką drogiego szampana. Podeszłam odwiązując karteczkę przywiązaną do szyjki butelki.
              
    Z pozdrowieniami dla nowej sąsiadki! Sąsiad z pokoju nr 87.


Uśmiechnęłam się. Miły gest.

___________
TADA!! :D Tylko ciii… Mnie tu nie było XD Dodaję ten rozdział bez wiedzy Młodej. Wy o niczym nie wiecie XD Pomyślałam, że skoro już kiedyś go napisałam to już niech sobie zostanie XD  PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ! Prawe 2 miesięcznąL
Poprawimy się :D CHYBA ;]

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 2

      Nie zwracając na nic uwagi biegłam przed siebie ciągle mając przed oczami ciała wilków, Jak mogłaś na to pozwolić ?!- warknął jakiś głosik we mnie, zaciskając szczęki przyspieszyłam.
Po krótkiej chwili przekroczyłam jakąś drogę przez co głosik znowu się odezwał:
Idiotko jakby cię ktoś zauważył ?!
Zamknij się! - wrzasnęłam w myślach.
     Po jakimś czasie uspokoiłam swoje skołatane serce i rozbiegane myśli i wróciłam do groty, którą aktualnie zamieszkiwałam.
Przemieniłam się w moją ludzką postać, po czym założyłam na siebie spodnie oraz bluzkę, miecz założyłam na plecy po czym ubrałam się jeszcze w czarny płaszcz, doskonale zakrywający broń. Opuszczając swoją grotę nawiedzały mnie ponure wizje mojej przeszłości i przyszłości.
Postanowiłam udać się na północ, gdyż zauważyłam w tamtych okolicach dużą ilość wampirów.Ale w końcu co to dla mnie? Idiotki, która chce umrzeć chwalebnie w walce!pomyślałam uśmiechając się gorzko i żwawym krokiem ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
Po kilkunastu godzinach doszłam do miasta, w którym mieszkały te pijawki, a raczej przebywały gdyż było to malutkie miasteczko z około 3120 osobami. Postanowiłam pochodzić po mieście. W końcu było już ciemno a ludzi na ulicach było bardzo mało.

                               
                                               *                                 *                              *

Ulice były oświetlone rzadko porozmieszczanymi lampami. Całe miasto wypełnione było zapachem nocnej mżawki, spalin i ludzkich perfum.
Blehh... Czy oni nie wiedzą, że  czasem przesadzają? Przecież wystarczy kropla!

Pozostawiłam sprawę brzydkiego zapachu i przyśpieszyłam krok. Miasteczko nie wygląda na bardzo rozwinięte pod względem technicznym. Do tej pory minęłam tylko dwa markety, jedną kawiarnię która była też jakąś nędzną obskurną restauracją z której wypływał zapach starego oleju, znak, który obwieszczał że jest tu gdzieś szpital i komisariat policji, szkołę- składająca się z kilku budynków i wielkiego parkingu- oraz ogromnej miejską bibliotekę.
Skręciłam na krzyżówce i wydostałam się z "centrum", na obrzeża, na którym zaczynały ukazywać się domy mieszkalne. Tu zapach się zmienił. Pachniał lasem, mokrą ściółka. Brak spalin samochodowych dobrze wpłyną na moją podświadomość bo moje zmysły się wyostrzyły by ukazać mi, że jednak w tej sielance jest coś nie tak....
Czułam ostry wampirzy zapach. Nie, śmierdząc tak jak zawsze, ale słodkawy i ostry. Jednym słowem do zniesienia. Zaczęłam obmacywać sobie plecy jedną ręką by upewnić się na 100%, że wciąż jest tam miecz. Ta czy tak nie zrobiła bym nim nic wampirowi, ale można nim troszeczkę postraszyć.
Zapach wydobywał się z przeciętnego z wyglądu domu. Nagle moje zmysły odebrały jeszcze jeden bodziec. Trzepotanie dwóch ludzkich serc.
Warknęłam głośno i podbiegłam do drzwi z zamiarem ich wywarzanie, by przynieść pomoc  bezbronnym ludziom, gdy usłyszałam  rozmowę...
- Rozumiesz dlaczego dostałaś szlaban.- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Tak dałam ci nieźle popalić.
- Owszem. Ale to nie tylko ten powód. Chcę żebyś się od niego oderwała.
- Tato. Edward jest całym moim  życiem. I nic tego nie zmieni.
- Wiem. Mam propozycję. Odzyskasz wolność pod warunkiem że czas wolny spędzisz z przyjaciółmi. Na przykład Jacob'em...
Przestałam podsłuchiwać i wycofałam się z ganku chowając się w lesie.
Słyszałam jak ludzie w domu ze sobą rozmawiają, ale nie było słychać nic poza tym.
Po chwili ktoś zaczął wchodzić po schodach i nawet chyba się przewrócił!
Nagle jedno z okien się otworzyło i ukazała się w nim ładna, no może przeciętnej urody dziewczyna o długich brązowych włosach.
Jej oczy nie były czerwone co mogło by wskazywać na to, że jest wampirem.
- Edward?- usłyszałam jej lekko zachrypnięty głos.
- Jestem.
Znikąd na parapecie okna tuż obok dziewczyny pojawił się miedzianowłosy wampir.
Nieopanowany warkot wymkną mi się z gardła, przez co wampir spojrzał w stronę zarośli w których byłam. Skuliłam się jak zbity pies. Przyjrzałam się uwarzenie napastnikowi.
Miał złote oczy. Coś nienormalnego. Czemu nie czerwone? Wampiry mają szkarłatne oczy.
- Co się stało.- do moich uszu dotarł zatroskany głos brunetki.
- Chyba coś mi się przesłyszało.- uśmiechną się do niej z miłością i pocałował w usta przekładając nogi przez parapet do środka.
Wzdrygnęłam się z obrzydzenia i wycofałam się do lasu.
Przemieniłam się w wilka i pobiegłam w głąb mokradeł.
Ściółka zmieniała się co chwilę, z wodnistej i trawiastej w skalną i twardą.W pewnym momencie dobiegłam do rzeki położonej chyba z trzy metry pode mną w kamiennym korycie.
Zgrabnie przeskoczyłam ją jednym susem i pobiegłam szybko w stronę słonego i przyjemnego zapachu.
Przyśpieszyłam aż w końcu dobiegłam do brzegu morza.
Przemieniłam się w człowieka i zdjęłam buty wygładzając pomięte ubranie i pelerynę, którą również ściągnęłam i owinęłam nią miecz odkładając wszystko na lekko wilgotny piasek.
Zanurzyłam końcówki palców u stóp w zimnej morskiej wodzie, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz wywołujący na mojej skórze gęsią skórkę.
Wzięłam głęboki oddech a moje receptory zapachu rozszalały się.  Poczułam naturalny, przyjemny zapach. Wilkołaki. Tak szybko jak ta myśl mnie nawiedziła dotarł do mnie przyjemny dla uszu męski bartom.
- To rezerwat. Nie można tu sobie od tak przychodzić.
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam ładnego chłopaka, o umięśnionym ciele, ciemniej karnacji i czarnych włosach. Miał na sobie  zwykłe wytarte jeansy i szarą koszulkę z krótkim rękawkiem i dekoltem w serek. 
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Przepraszam. Nie wiedziałam. Jestem nowa.- powiedziałam bez krzty speszenia.- Tu jest tak ładnie. Na serio nie można tu przychodzić?
- W dzień tak, ale w nocy jeszcze tu nikogo nie widziałem.
- Czyli nie jest to zabronione.- uśmiechnęłam się szerzej wywołując na twarzy chłopaka zdziwienie.- To ja sobie tu zostanę. A ty jak chcesz już możesz sobie pójść.
Usiadłam opierając się na rękach. 
Chłopak usiadł obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok.
Zamoczyłam nogi w wodzie i zadarłam głowę w górę oglądając gwiazdy.
- Chyba nie jesteś pedofilem?- zażartowałam próbując stwierdzić dlaczego sobie nie poszedł.
- Nie.- powiedział lekko speszony. 
Zaśmiałam się krótko.
- Luna Wayland.
- Jacob Black.
Podał mi dłoń w przyjaznym geście.
Odwzajemniłam uścisk, gdy nagle poczułam lekkie podrygiwanie ziemi.
- Co to ma znaczyć?!- usłyszałam władczy, męski głos.
Jacob zerwał się na równe nogi i zapiszczał cicho.
nie zwracając na nic uwagi schowałam miecz i zarzuciłam na siebie pelerynę.
Odwróciłam się z lekceważącym uśmiechem. Alfa
-Oj wilczek się zezloscił.- wydęłam śmiesznie usta.- i co teraz zrobisz? Zabijesz go za to, że prawdopodobnie zerwał się z warty?- założyłam ręce na piersi.
Widziałam jak co poniektórzy ze zgromadzonych zaczęli się trząść.
- Jak w ogóle śmiesz się tak do mnie odnosić?!- warkną, po czym zamachną się z całej siły i próbował zdzielić mnie z liścia. Z łatwością zatrzymałam jego rękę w locie wykrzywiając ja pod dość nienaturalnym kontem.
- Nie waż się na mnie podnosić ręki kundlu. Ani używać głosu alfy!- krzyknęłam odrzucając go na metr od siebie.
Reakcja jego towarzyszy była natychmiastowa  Po kolei zaczęli się przeistaczać w wilkołaki. Przyznam dosyć małe wilkołak, ale czy oni nawet są wilkołakami? Wyglądają bardziej jak zmiennokształtni. Pewnie to wina genów. Westchnęłam zmęczona ich naiwnością i przemieniłam się.
Byłam od nich chyba o półtorej metra wyższa. Wyróżniałam się spomiędzy nich. Miałam piękne białe, miękkie futro, które w ani jednym stopniu, nie przypominało ich szkaradnej sierści jak szczecina.
Zaczęłam na nich głośno warczeć i rzucać różnymi rozkazami. Pieski zaczęły się cofać robiąc mi przejście. Dumnie stąpałam po piasku, w którym lekko grzęzły mi łapy.
Mijając "Alfę", sypnęłam mu od niechcenia w twarz, po czym rzuciłam się w zawrotnym tempie w stronę swojej groty. 

                                              *                       *                      *

         Leżąc na prowizorycznym posłaniu rozmyślałam o dziwnych wampirach i człekokształtnych. Przydał by się ich poobserwować. Postanowione. Kupuje dom i przeprowadzam się na obrzeża Forks !

____________________

Wiemy, wiemy. Długo nas nie było :P Ale się poprawimy ^^ Myślę, że miło się czytało :* Mam taką nadzieję :] Pozdrowienia !!
A tak po za tym mała sprawa organizacyjna !
Zauważyłyśmy że ponad połowa komentarzy wystawianych to informacje o nn. A więc Postanowiłyśmy założyć stronę na której będziecie mogły, ewentualnie mogli, informować o różnych rzeczach. Link za niedługo znajdzie się w zakładce Spam, ale na razie podamy go wam tak : 
http://spamy-z-bloga-w-czasie-pelni-ksiezyca.blogspot.com/ . Informacje umieszczane w komentarzach pod notkami zostaną w trybie natychmiastowym usunięte ! Z góry dziękujemy ! :*

                                                                                                Młoda & Wampirzyca Magda

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 1

 Rozdział dedykujemy Juście 

Obudziło mnie nikłe światło wpadające do mojej komnaty przez małe okno. Jak zwykle w moim pokoju panował porządek. Na ścianie wisiał stary perski dywan a w ramach stał schludnie wykonany gobelin przedstawiający wilka. Na kamiennej podłodze nie było piachu. Pod ścianami stały masywne drewniane meble i skrzynie a na ścianie wisiał mój łuk i miecz. Przez balkon wpadało ciepłe powietrze przynoszące zapach róż z ogrodu. Kochałam to miejsce i cały mój dom, postanowiłam więc się ubrać i zejść na dół. Założyłam Zgniłozieloną gorsetową suknie z przyzwoitym dekoltem. Rozczesałam włosy grzebieniem rozpuszczając je na ramiona i umieściłam na głowie materiałowy wianek który nie pozwalał moim włosom sterczeć na mojej głowie. Ubrana i uczesana zeszłam do sali tronowej, gdzie jak zwykle była cała świta. W pomieszczeniu dało wyczuć się miłość, ale tym razem było coś jeszcze, jakby zdenerwowanie,
 ale czego moglibyśmy się bać- pomyślałam- głupia przecież jesteśmy królewską rodziną zmiennokształtnych. 
- Witaj córko- odezwał się mój ojciec i wszyscy od razu spojrzeli na mnie.
Ja jak przystało, dygnęłam delikatnie.

- Witaj ojcze- odpowiedziałam podchodząc do mojego miejsca.
W komnacie zapadła cisza i mogła bym przysiąc, że słychać było nawet ciche bzyczenie pszczół w ogrodach zamkowych.
- Coś się stało?- spytałam, przyglądając się ojcu.

- Oczywiście że nic
Ale tym razem nie udało mu się ukryć nutki zdenerwowania. Gdy miałam zadać następne pytanie do sali wpadła Adelajda- jedna z najlepszych zwiadowców.

- Panie!- krzyknęła zadyszana- do naszych ziem zbliża się armia wampirów, są ich setki.
Ojciec zerwał się z tronu z irytacją i strachem zamiatając peleryną która swobodnie okalała jego masywne barki i plecy.
- Powiadom wszystkich, będziemy potrzebować każdego- powiedział poważnie i skierował swój wzrok na mnie- Luna choć, musimy porozmawiać- powiedziawszy to ruszył do swojej komnaty. Ja powoli wstałam uświadamiając sobie jakie niebezpieczeństwo czeka naszych bliskich i poszłam za nim. Komnata ojca było bardo podobna do mojej tylko nie miała balkonu a na ścianach wisiały skóry tygrysów i lwów oraz o wiele więcej oręża wojennego. Usiadłam na najbliższym krześle i wpatrzyłam się w ojca.

- Nie możesz uczestniczyć w tej bitwie, odejdziesz- mówiąc to patrzył na biurko.
- Ale jak... przecież jestem jedną z najlepszych wojowniczek. - to co powiedział wytrąciło mnie trochę z równowagi.
Jego oczy patrzyły na mnie z miłością i smutkiem.

- Jesteś moją córką, jedynym dzieckiem, nie pozwolę ci umrzeć, tak jak twojej matce.- widząc moją zaciętą minę, przybrał nieco groźniejszą postawę- poza tym, na razie ja jestem alfą i masz się mnie słuchać- warknął.
 Jego nakaz nawet w ludzkiej postaci był dla mnie rozkazem alfy i nie mogłam się mu przeciwstawić.

- Dobrze- powiedziałam drżącym głosem, a po  moich policzkach stoczyły się pierwsze łzy.
- Idź, przebierz się i odejdź, nie przemieniaj się w wilka- następne nakazy trafiły do mojej głowy, a ja chcąc nie chcąc musiałam się im przyporządkować.
 Stwierdzając że ojciec nie ma mi nic do powiedzenia podbiegłam do niego i wtuliła się w jego pierś szlochając głośno, po czym wybiegłam z jego komnaty. Po kilku minutach dotarłam do swojego pokoju.
Gdy tylko znalazłam się w środku, rzuciłam się na łóżko, zanosząc się jeszcze większym płaczem, Niestety nie trwało to długo po krótkiej chwili usłyszałam w mojej głowie rozkaz alfy odejdź. Przebrałam się w strój którego używam do jazdy konnej, składający się z obcisłych grubych rajstop i rozpinanej grubej sukienki wyglądającej trochę jak płaszcz i zabierając ze sobą łuk i miecz ruszyłam w dół zarzucając na siebie ciemnogranatowa pelerynę z kapturem, która sunęła się delikatnie po ziemi.
Wybiegając z pałacu wpadłam do stajni, skąd zabrała już osiodłanego czarnego, masywnego konia.
Gdy dojechałam na swoim wierzchowcu do linii drzew, jeszcze raz spojrzałam na swój dom. Piękne wierze obrośnięte dzikim bluszczem. Miały marmur rażący w oczy od światła słonecznego.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, po czym pogoniłam konia prosto w las.
Peleryna delikatnie powiewała na wietrze, a w moja twarz uderzały fałdy słodkiego powietrza.
Gdy zaczęło się ściemniać, znów spróbowałam się przemienić i tym razem mi się udało.
 Nagle w mojej głowie pojawiła się twarz blond włosego wampira, który coś mówił.
Całkowicie skupiłam się na myślach ojca i mimo niebezpieczeństwa sprintem pobiegłam w miejsce bitwy, zostawiając konia i broń za sobą.
 Słyszałam coraz głośniejsze głosy wampirów i nagle przeszył mnie ból, który przybył do mnie drogą mentalną od alfy.

- To chyba ostatni- powiedział jedna pijawka do blondyna, który patrzył z obrzydzeniem i satysfakcją na mojego ojca.
- Przemienisz się i powiesz nam czy ktoś jeszcze przeżył, czy chcesz pocierpieć?- to mówiąc ostrożnie podszedł do alfy i złamał mu kolejne żebro. Na co on tylko warknął.
 Mimo że biegłam najszybciej jak umiałam i tak nie dotarłam w porę. Po chwili zobaczyłam oczami ojca jego śmierć, a gdy po kilku minutach wypadłam na polane, zobaczyłam tylko kilka stosów, gdzie paliły się szczątki wampirów. Niestety tam gdzie powinna być trawa były szczątki moich bliskich...


    Obudziłam się z niemym krzykiem. Znowu śnił mi się ten okropny sen. Chociaż wydarzenia te miały miejsce bardzo dawno temu, ja nadal pamiętam wszystko w najdrobniejszych szczegółach.
Swąd spalonych ciał, resztki trupów walające się po polu bitwy, wyraz twarzy mojego ojca każącego mi odejść...
Nie mając nawet nadziej że znów usnę rozprostowałam łapy i wybiegłam z groty...
________________________________________
Witamy kochane;*
Oddajemy rozdział do oglądania przez wasze oczęta ;D
Zacna Magda chciała się rozpisywać, ale na stole pojawiły się krewetki...
No więc czekamy na szczere komentarze i do napisania ;]

piątek, 15 lutego 2013

Ogłoszenia parafialne !

    Przez małą ilość komentarzy postanowiłyśmy usunąć (zawiesić) bloga, na czas bliżej nieokreślony.
     Nie no, to był głupi żart :P Ciekawa jestem ilu osobom zamarło serce, a ile zawyło ze szczęścia.
A więc, teraz tak na serio. Po przewertowaniu wszystkich notek, które udostępniłyśmy na tym blogu, stwierdziłyśmy, iż nasze plany co do prowadzenia dalszej historii tego opowiadania  są totalnie nieścisłe z pierwszymi nokami. Więc postanowiłyśmy odtworzyć tę historie od samego początku z troszkę innym zawiązaniem akcji. Przepraszamy za utrudnienia i mamy nadzieję, że nie zraziłyśmy do siebie nikogo.
   Z wyrazami szacunku dla czytających.

                             

                                              Główna założycielka bloga: Mloda
                                                              oraz                                                                                             Współtwórczyni: Wampirzyca Magda

niedziela, 27 stycznia 2013

Liebster Award

Dziękuje wam Kochane ;*
Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy   odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań.
Zostałam nominowana przez Wampirzyce Magdę Wampirzyce Darię  oraz Juste.


Odpowiedzi na pytania Wampirzycy Magdy 
1. Gdy Bella uderza Jacoba w twarz ;]
2. Zmierzch
3. No jasne że tak 
4. Chyba Renesme
5. Nie
6. Edward i Bella
7. Rudy
8. Wilkołak 
9. Fantastyczne ;]
10. Nie
11. Jak usiądę na ziemi i będę trzymać nogi na ścianie to się liczy ? ;D

Odpowiedzi na pytania Wampirzycy Darii
1. Prawie 16
2. Jaspera
3. Posiadam taką popierdółkę która a raczej który jest psem
4. Żadnego nie lubię
5. 3 Gimnazjum
6. Na pewno syna ale nie mam pojęcia jakby miał na imię ;]
7. Czarny
8. Szczerze to początek mi się śnił 
9. Ale chodzi o stworka ? Bo jak tak to zmiennokształtnym
10. Nie
11. Owszem 

Odpowiedzi na pytania Justy
1. Przyśniło mi się 
2. Od 21.09.2012
3. Nie całą ale czytałam
4. Nie oglądam
5. Przyjaciółka
6. Prawie 16
7. Wilkołakiem
8. Nie przypominam sobie nic oprócz Daybreakers i Ksiądz 
9. Toxicity Systemu of  a Down
10. Harry Potter
11.  Alice

Moje pytania
1. Czemu zaczęłaś pisać?
2. Jaka jest twoja ulubiona książka ?
3. Ile masz wiosenek ;D
4. Trampki czy szpilki
5. Masz jakieś zwierzątko? jak tak to jakie? a jak nie to jakie chciałabyś mieć?
6. Twój ulubiony kolor?
7. Gdybyś mogła kim chciałabyś być: czarodziejką, wampirem czy zmiennokształtnym?
8. Co lubisz najbardziej w swoim blogu?
9. Czytasz inne blogi?
10. Twój ulubiony przedmiot w szkole?
11. Jaki jest twój ulubiony film?

Nominuję